Good morning London. Zaczynamy dzień. Wstajemy przed 9.00. Dash wita się z nami z radością. Jemy małe śniadanko. Serek wiejski z ananasem. Pinaple. Cut for us ananas.
Z mamą idziemy do kościoła na poranną mszę. To dość blisko stacji metra. W ładnej dzielnicy. Bardzo strome jest podejście uliczką Trinity Walk. Wchodzimy tuż przed 11. Siadamy do ławki. Jest dużo wolnego miejsca. Msza jest po angielsku. Jest kadzidło, pierwsza modlitwa eucharystyczna. Tradycyjnie śpiewamy angielskie pieśni ze śpiewników.
Zwiedzamy sobie później uliczki i oglądamy ładne domy. Po drodze zachodzimy do domu Freunda. Mieszkał tu od roku 1938 do 1939. Teraz jest tu muzeum. Robimy zdjęcia. Bardzo ładna okolica. Mama fotografuje kota, który wygląda tu na gospodarza.


Wracamy do domu. Korzystamy ze słońca i spacerujemy. W domu siadamy w kuchni i rozmawiamy z Darkiem. Opowiada historię przyjazdu do Anglii. Jest bardzo ciekawa. Słyszę ją po raz pierwszy. Miałem dużo szczęścia
i spotykałem osoby, które bardzo pomogły mi abym mógł się tu przyjechać.
Po godzinie idziemy na lunch z Darkiem. Darek opowiada nam o swoich dalszych losach w Londynie. To było
w latach 80 tych… Jest to długa opowieści bardzo ciekawa.
Poznaliśmy historię jak i gdzie mieszkał. A także o jego studiach na King’s College. Aż do teraz kiedy pracuje na uczelni. Wrócił do tego co lubi robić.
Moja przygoda z angielskim zaczęła się od czytania pewnej książki, kiedy byłem dzieckiem. Tłumaczyłem ją słowo po słowie używając słownika. Mama zapisała mnie na lekcje prywatne i tak zacząłem się uczyć języka.
Cut for us…
Ale rewelacja:):):):)
PolubieniePolubienie