Niesamowite szczęście. 10.22 Warszawa Centralna. Jadę ze stolicy do Wrocławia. Dosiadam się do jednej Pani. Ona jedzie do Kalisza. Rozmawiamy sobie. Przy końcu tematem jest gotowanie i jedzenie. Opowiada o ostatniej Wigilii, którą spędziła w Berlinie. Bardzo lubi gotować. Opowiada o potrawach jakie zrobiła.
Niektórzy ludzie żyją, aby jeść a niektórzy jedzą aby żyć. Moja współpasażera należy do tej pierwszej grupy. Poradziła mi zrobić własny zakwas buraczany. I nawet podała przepis.
Rozmowa się rozwijała i Pani prawie przegapia swoją stacje. Pomagam jej z bagażem i udaje jej się wysiąść. Bardzo dziękuję za miłą rozmowę i do widzenia. Słyszę na pożegnanie.
Przede mną jedzie rodzinka. Mama i parę dzieci. Grają w gry karciane. Jeden mały chłopak jest bardzo sympatyczny. Ma może kilka lat. W otwartym przedziale jest bardzo cicho i spokojnie. Nagle młody zaczyna mówić o super bohaterach: Najlepszy jest Jezus, Bóg – On wszystkich może przegonić. Jezus to dobry król. Mówi z taką naturalnością i swobodą. W pociągu robi się ciszą… Mama próbuje chłopca uciszyć i zmienia delikatnie temat.

